wtorek, 6 maja 2014

Prolog

        


Leżała na łące i wdychała odurzającą woń świeżych kwiatów. Było wspaniale. Delikatne promienie słońca rozgrzewały jej zawsze zziebniętą skórę, a leciutki, letni wietrzyk podwiewał krótką, błękitną sukienkę, którą miała na sobie. Powoli otworzyła oczy, i zobaczyła nad sobą chłopaka.
Miał ciemne włosy i błyszczące, szmaragdowozielone oczy. Pochylał się nad nią, wsparty na silnych ramionach. Miał na sobie ciemne jeansy i T-shirt z logo jakiegoś nieznanego jej zespołu, zapewne rockowego. W normalnych okolicznościach, pomyślałaby pewnie: ,,Ciacho!" , ale to nie były normalne okoliczności, gdyż chłopak był smutny. 
Jego piękne oczy wypełnał ból. Na ten widok dziewczyna także poczuła się przygnębiona. Nagle przestały ją cieszyć ćwierkające nad głowami ptaki, przestał zachwycać niesamowity zapach otaczających ją kwiatów, przestała czerpać radość z ciepłych promieni słonecznych. Przestała czuć się wolna i bezpieczna. 
Zapragnęła go pocieszyć, zobaczyć jego uśmiech. Podniosła rękę i musnęła opuszkami palców jego policzek. Ten delikatny dotyk sprawił, że chłopak cały spiął się w sobie i zamknął oczy, by po chwili znów je otworzyć, tym razem błyszczące determinacją i przekonaniem.
 - Uważaj - powiedział pięknym, jedwabistym głosem nie znoszacym sprzeciwu - Nie jedź - dodał, po czym pochylił się jeszcze bardziej i musnął wargami czoło dziewczyny. 
Był to pocałunek tak delikatny, że można go było porównać do dotyku skrzydeł motyla. Dziewczyna zamknęła oczy i znów poczuła ogarniające ją ciepło. Kiedy otworzyła je znów, nie była już na łące. Leżała na masce ciężarówki w kałuży krwi, a jej ręce były wygięte pod dziwnym kątem. Najbardziej jednak zmartwiło ją to, że chłopaka nigdzie nie było. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz